Tue, 20 Marca 2007, 19:52:43
Ja nigdy nie wiem, co dalej zrobic, gdy mowie o poronieniach, o metodach radzenia sobie i slysze: to jeszcze nie dziecko, to tak wczesnie, jakos daje sobie rade, nie potrzebuje internetu, romowy... zazwyczaj ktos takie myslenie \'ustawia\': lekarz, rodzina. A uczucia wracaja... A brak wsparcia od otoczenia boli jeszcze bardziej. I jeszcze dochodzi nieumiejetnosc nazwania tego, co sie dzieje i w sercu i w glowie. Niekiedy kobieta boi sie przyznac przed sama soba, ze to, o co chodzi, to smierc dziecka - gdy wszyscy zachowuja sie tak, jakby chodzilo \'tylko o poronienie\'.
Amorku - dobrze, ze jestes, ze umiesz rozmawiac o tym, co boli... To jak u lekarza, trzeba naciac rane, polac lekarstwem, ktore niesamowicie piecze, ale tylko w taki sposob mozna mowic o wyleczeniu.
onka - wiem, ze to moze odlegla perspektywa, ale w drugiej polowie maja bede w Polsce (czas podzielony pomiedzy Warszawe i Zielona Gore), a pozniej to mam nadzieje, ze od pazdziernika juz \'na stale\'. Moze wtedy uda sie spotkac... Spotkanie obiecalam tez Beacie - mamie Tamarki.
Usciski,
Monika
Amorku - dobrze, ze jestes, ze umiesz rozmawiac o tym, co boli... To jak u lekarza, trzeba naciac rane, polac lekarstwem, ktore niesamowicie piecze, ale tylko w taki sposob mozna mowic o wyleczeniu.
onka - wiem, ze to moze odlegla perspektywa, ale w drugiej polowie maja bede w Polsce (czas podzielony pomiedzy Warszawe i Zielona Gore), a pozniej to mam nadzieje, ze od pazdziernika juz \'na stale\'. Moze wtedy uda sie spotkac... Spotkanie obiecalam tez Beacie - mamie Tamarki.
Usciski,
Monika