Fri, 18 Listopada 2005, 08:44:08
Cześć dziewczyny. Wczoraj mialam naprawde udany dzien, w pracy wesolo ponadto bylam podbudowana jeszcze spotkaniem z agawt, a do tego przypadkowo zaczeta rozmowa z pewna pania z pracy , ktora sama wiele lat walczyla o dziecko sama mowi ze wydrapala je od losu pazurami. Pogadałysmy z pol godziny i udalo jej sie dodac mi sily determinacji do dzialania.
Niestety czar prysł wieczorem. Kiedy mąż wrócil z pracy, chcialam podzielic sie z nim tymi wiadomościami i entuzjazmem. Ja mowilam i mowilam a on milczal imilczal. W koncu sie odezwal i powiedzial ze denerwuje go ten nieporządek ma szawce RTV !!!
Przestalam opowiadac i poszlam robic kolacje.
Potem jedlismy i on zacza temat pracy ze stresujaca i ze go meczy itd. Rozmawialismy a ja staralam sie go pocieszac.
Potem ogladalismy film i nie bylo tematu.
W koncu powiedzialam ze mam do niego troszke zal ze nie kontynuuje tematu nastepnej ciazy czy leczenia i ze potrzebuje wsparcia. On na to ze bedzie mnie wspieral i .. DALEJ MILCZAŁ. Od slowa do slowa doszlo do kłutni.
Znowu uslyszalam to samo ze go mecze swoimi problemami ze narzekam itp (dodam tylko ze ostatnio dość dobrze sie trzymam i staralam sie ograniczac ten temat w domu).
W koncu doszlo do mnie ze ta walka (mnóstwo badan moze operacja) jest tylko moja (ponadto On nie lubi szpitali). Moja energia i zapal sie ulotnily bo nie wiem czy mi sie uda wygrac w pojedynke i czy warto walczyc o dziecko gdy nasze małżenstwo sie sypie.
Noc byla dluga padlo wiele gorzkich słów, teraz przyszedl czas milczenia.
Wiem jednak jedno bede walczyla nawet sama. (Z waszą pomoca mam nadzieje)
Niestety czar prysł wieczorem. Kiedy mąż wrócil z pracy, chcialam podzielic sie z nim tymi wiadomościami i entuzjazmem. Ja mowilam i mowilam a on milczal imilczal. W koncu sie odezwal i powiedzial ze denerwuje go ten nieporządek ma szawce RTV !!!
Przestalam opowiadac i poszlam robic kolacje.
Potem jedlismy i on zacza temat pracy ze stresujaca i ze go meczy itd. Rozmawialismy a ja staralam sie go pocieszac.
Potem ogladalismy film i nie bylo tematu.
W koncu powiedzialam ze mam do niego troszke zal ze nie kontynuuje tematu nastepnej ciazy czy leczenia i ze potrzebuje wsparcia. On na to ze bedzie mnie wspieral i .. DALEJ MILCZAŁ. Od slowa do slowa doszlo do kłutni.
Znowu uslyszalam to samo ze go mecze swoimi problemami ze narzekam itp (dodam tylko ze ostatnio dość dobrze sie trzymam i staralam sie ograniczac ten temat w domu).
W koncu doszlo do mnie ze ta walka (mnóstwo badan moze operacja) jest tylko moja (ponadto On nie lubi szpitali). Moja energia i zapal sie ulotnily bo nie wiem czy mi sie uda wygrac w pojedynke i czy warto walczyc o dziecko gdy nasze małżenstwo sie sypie.
Noc byla dluga padlo wiele gorzkich słów, teraz przyszedl czas milczenia.
Wiem jednak jedno bede walczyla nawet sama. (Z waszą pomoca mam nadzieje)