Sun, 24 Lipca 2005, 00:31:18
Witaj,
Pisz..., miejsca mamy dosyć...
A może uda nam się zrozumieć męski punkt widzenia. Często wiemy, że nasi mężowie/partnerzy cierpią, tylko nie wiemy jak, bo tego nie okazują, bo chcą aby życie toczyło się dalej... A tymczasem my kręcimy się w tym samym miejscu, mówimy tylko o jednym, żyjemy tym co było. Ale trudno myślec o przyszłości kiedy brakuje w niej czegoś co było naszym marzeniem, pragnieniem, spełnieniem... Czegoś co czasami inni dostają w nadmiarze, wcale się o to nie starając....
Kiedyś wydawało mi się, że rozumiem ludzi którym zaginęli bliscy - mówili, że wolą nawet wiedzieć o ich śmierci niż żyć w niepewności. Ja właśnie żyję w takiej niepewności, zawieszeniu czekając na dalszą diagnostykę, która może odpowiedzieć na pytanie dlaczego nie mogę urodzic dziecka. Odliczam każdy dzień..., ale czy jak już się dowiem będzie mi lepiej? Wg męża to coś na co i tak nie mam wpływu, a wg lekarza \"proces diagnostyczny\". Dla mnie tygodnie, dni, godziny... Gdzie tkwi ta różnica w układach kobieta - mężczyzna, pacjentka - lekarz?
Jeśli chodzi o lekarzy, to chcemy do nich trafić i prowadzić spotkania w szpitalach, tylko czy oni będą chcieli nas słuchać?
Dziękuję za ten męski głos i pewnie nie tylko ja - czekam na jeszcze
Monika
Pisz..., miejsca mamy dosyć...
A może uda nam się zrozumieć męski punkt widzenia. Często wiemy, że nasi mężowie/partnerzy cierpią, tylko nie wiemy jak, bo tego nie okazują, bo chcą aby życie toczyło się dalej... A tymczasem my kręcimy się w tym samym miejscu, mówimy tylko o jednym, żyjemy tym co było. Ale trudno myślec o przyszłości kiedy brakuje w niej czegoś co było naszym marzeniem, pragnieniem, spełnieniem... Czegoś co czasami inni dostają w nadmiarze, wcale się o to nie starając....
Kiedyś wydawało mi się, że rozumiem ludzi którym zaginęli bliscy - mówili, że wolą nawet wiedzieć o ich śmierci niż żyć w niepewności. Ja właśnie żyję w takiej niepewności, zawieszeniu czekając na dalszą diagnostykę, która może odpowiedzieć na pytanie dlaczego nie mogę urodzic dziecka. Odliczam każdy dzień..., ale czy jak już się dowiem będzie mi lepiej? Wg męża to coś na co i tak nie mam wpływu, a wg lekarza \"proces diagnostyczny\". Dla mnie tygodnie, dni, godziny... Gdzie tkwi ta różnica w układach kobieta - mężczyzna, pacjentka - lekarz?
Jeśli chodzi o lekarzy, to chcemy do nich trafić i prowadzić spotkania w szpitalach, tylko czy oni będą chcieli nas słuchać?
Dziękuję za ten męski głos i pewnie nie tylko ja - czekam na jeszcze

Monika