Mon, 02 Kwietnia 2018, 00:57:28
Cześć !
Kilkanaście dni temu pękło mi serce kiedy dowiedziałam się , że upragnione, ukochane serduszko przestało bić (8 tc).
Wzięto mnie na oddział gdzie podano mi tabletkę na poronienie ale nie zadziałała i spowodowała mnóstwo skutków ubocznych.
Następnego dnia zrobiono mi łyżeczkowanie i w dobrym stanie wpisano do domu.
Nie krwawilam, nie plamiłam, nic mnie nie bolało.
Po okolo 30 godzinach zaczął się niewyobrażalny ból i krwawienie. W bólu tym wytrzymałam (właściwie to nie da się opisać jak bolało a jestem z tych odpornych n bol). Zrobiłam morfologie i crp i wszystko było w porządku. Po 2 dobach bólu omdlałą, wymiotującą wzięło mnie pogotowie do szpitala gdzie stwierdzono : "poronienie zatrzymane "i przyjęto mnie na oddział. Lekarstwa, zastrzyki, kroplowki , nic przez kolejne godziny nie zatrzymywało bólu.
Następnego dnia zrobiono mi kolejne łyżeczkowanie z którego wróciłam w koszuli upaćkanej krwią od szyi po kostki . Na następny dzień dostałam zapalenia ucha i pęcherza.
Po 48 godzinach wróciłam do domu i jedynym zaleceniem było kontynuowanie antybiotyku.
No i teraz sedno. Szok
Po dwoch łyżeczkowaniach , 10 dniach po próbie wywołania poronienia, z podobno czyściutkiej już macicy wypadł mi dziś cały płód.
Jestem w szoku i nie mogę się otrząsnąć. Nie był szary, nie był zdeformowany tylko ladny, różowy z pępowiną.
Najgorsze jest jednak to że nie wiem czemu , nie wiem co mi się stało ze po obejrzeniu szybko spuściłam toaletę. Jak mogłam być taka głupia i nie zabezpieczyć ?
Skąd on się tam wziął skoro było czyszczone ? Możliwe ,ze go zgubili gdzieś w układzie? Nie mogę spać z nerwów i przestać płakać. Myślałam że to mam już za sobą ale jak zobaczyłam go...
Kilkanaście dni temu pękło mi serce kiedy dowiedziałam się , że upragnione, ukochane serduszko przestało bić (8 tc).
Wzięto mnie na oddział gdzie podano mi tabletkę na poronienie ale nie zadziałała i spowodowała mnóstwo skutków ubocznych.
Następnego dnia zrobiono mi łyżeczkowanie i w dobrym stanie wpisano do domu.
Nie krwawilam, nie plamiłam, nic mnie nie bolało.
Po okolo 30 godzinach zaczął się niewyobrażalny ból i krwawienie. W bólu tym wytrzymałam (właściwie to nie da się opisać jak bolało a jestem z tych odpornych n bol). Zrobiłam morfologie i crp i wszystko było w porządku. Po 2 dobach bólu omdlałą, wymiotującą wzięło mnie pogotowie do szpitala gdzie stwierdzono : "poronienie zatrzymane "i przyjęto mnie na oddział. Lekarstwa, zastrzyki, kroplowki , nic przez kolejne godziny nie zatrzymywało bólu.
Następnego dnia zrobiono mi kolejne łyżeczkowanie z którego wróciłam w koszuli upaćkanej krwią od szyi po kostki . Na następny dzień dostałam zapalenia ucha i pęcherza.
Po 48 godzinach wróciłam do domu i jedynym zaleceniem było kontynuowanie antybiotyku.
No i teraz sedno. Szok
Po dwoch łyżeczkowaniach , 10 dniach po próbie wywołania poronienia, z podobno czyściutkiej już macicy wypadł mi dziś cały płód.
Jestem w szoku i nie mogę się otrząsnąć. Nie był szary, nie był zdeformowany tylko ladny, różowy z pępowiną.
Najgorsze jest jednak to że nie wiem czemu , nie wiem co mi się stało ze po obejrzeniu szybko spuściłam toaletę. Jak mogłam być taka głupia i nie zabezpieczyć ?
Skąd on się tam wziął skoro było czyszczone ? Możliwe ,ze go zgubili gdzieś w układzie? Nie mogę spać z nerwów i przestać płakać. Myślałam że to mam już za sobą ale jak zobaczyłam go...
