Sun, 07 Września 2014, 20:12:04
Witajcie dziewczyny,
2 lata temu razem z moim partnerem doczekaliśmy się upragnionych dwóch kresek na teście ciążowym. Udało się po pół roku starań, nie muszę Wam pisać jaka była z tego radość. Nie mieszkamy w Polsce, a w Szkocji.
Na święta BN udało nam się przylecieć do rodziny, więc oczywistym było iż pobiegnę do ginekologa usłyszeć serduszko dziecka. W 9 tygodniu wszystko było super. Wyniki badań idealne.
Niestety po powrocie, w 12 tc na badaniu genetycznym okazało się, że serce dziecka zatrzymało się w ok 10 tg. Przez fakt, że nie miałam żadnych oznak poronienia, zaproponowano mi 3 rodzaje rozwiązania. Wybrałam łyżeczkowanie, bo ani nie byłam wtedy gotowa na poronienie w domu ani nie chciałam tego widzieć.
Przez dwa kolejne lata staraliśmy się dalej. Zmieniłam naszą dietę, zwiększyłam kondycję męża, bo ja akurat ćwiczę od kilku lat. Posiłki budowałam tak by zapotrzebowanie witaminowe było jak najlepsze dla mojej rodziny.
Po dwóch latach udało się. Niestety bańka pękła 2 tygodnie temu, kiedy zaczęłam plamić i ustąpiły mi wszystkie dolegliwości ciążowe. A podczytywałam Was już od jakiegoś czasu. Wiedziałam, że jest źle. Nie wiem dlaczego, ale byłam na to przygotowana
We wtorek na USG stwierdzono iż zarodek przestał się rozwijać w 6tc - wg OM był to juź 9tc.
Jako, że plamiłam, a ja już byłam po lekturze tego forum. wiedziałam, że chcę pozostawić sprawy naturze. Niestety ona ze mnie kpi i nic się nie dzieje;/ Jutro weszłabym w 10tc,
We wtorek mam kolejne USG i zapewne skierują mnie na zabieg
Nie mogę uwierzyć, że to stało się znowu
Dodam, że mam 9 letnią córkę z pierwszym partnerem. I ona urodziła się z wytrzewieniem jelitowym (gastroshizis). Mam wrażenie, że to moja wina, że to z mojego powodu - straciliśmy kolejne dziecko. Bo nie mam problemu z donoszeniem ciąży a z tym by nasze dziecko było zdrowe.
W Szkocji po 3 poronieniu dopiero zaczną robić badania by stwierdzić powód dlaczego tak się dzieje.
Ale w tej chwili ciągle mogę liczyć na siebie. Zakupiłam już suplementację dla męża (fertimen), dla siebie (femibion), biorę kwas foliowy 0,4. Zastanawiam się nad zwiększeniem dawki - i czy mogę ją zwiększyć bez konsultacji z lekarzem. Tutejszy ginekolog na pewno powie, że nie trzeba...zostawmy wszystko naturze.
Co mogę jeszcze zrobić? Jak się przygotować by nie było powtórki. Czy dziewczyny, które były w podobnej sytuacji mógłby mi napisać jak wygląda Wasza suplementacja? Dodam, że mój organizm nie odrzuca ciąży, po prostu przestaje bić serduszko mojego dziecka
2 lata temu razem z moim partnerem doczekaliśmy się upragnionych dwóch kresek na teście ciążowym. Udało się po pół roku starań, nie muszę Wam pisać jaka była z tego radość. Nie mieszkamy w Polsce, a w Szkocji.
Na święta BN udało nam się przylecieć do rodziny, więc oczywistym było iż pobiegnę do ginekologa usłyszeć serduszko dziecka. W 9 tygodniu wszystko było super. Wyniki badań idealne.
Niestety po powrocie, w 12 tc na badaniu genetycznym okazało się, że serce dziecka zatrzymało się w ok 10 tg. Przez fakt, że nie miałam żadnych oznak poronienia, zaproponowano mi 3 rodzaje rozwiązania. Wybrałam łyżeczkowanie, bo ani nie byłam wtedy gotowa na poronienie w domu ani nie chciałam tego widzieć.
Przez dwa kolejne lata staraliśmy się dalej. Zmieniłam naszą dietę, zwiększyłam kondycję męża, bo ja akurat ćwiczę od kilku lat. Posiłki budowałam tak by zapotrzebowanie witaminowe było jak najlepsze dla mojej rodziny.
Po dwóch latach udało się. Niestety bańka pękła 2 tygodnie temu, kiedy zaczęłam plamić i ustąpiły mi wszystkie dolegliwości ciążowe. A podczytywałam Was już od jakiegoś czasu. Wiedziałam, że jest źle. Nie wiem dlaczego, ale byłam na to przygotowana

We wtorek na USG stwierdzono iż zarodek przestał się rozwijać w 6tc - wg OM był to juź 9tc.
Jako, że plamiłam, a ja już byłam po lekturze tego forum. wiedziałam, że chcę pozostawić sprawy naturze. Niestety ona ze mnie kpi i nic się nie dzieje;/ Jutro weszłabym w 10tc,

We wtorek mam kolejne USG i zapewne skierują mnie na zabieg

Nie mogę uwierzyć, że to stało się znowu

W Szkocji po 3 poronieniu dopiero zaczną robić badania by stwierdzić powód dlaczego tak się dzieje.
Ale w tej chwili ciągle mogę liczyć na siebie. Zakupiłam już suplementację dla męża (fertimen), dla siebie (femibion), biorę kwas foliowy 0,4. Zastanawiam się nad zwiększeniem dawki - i czy mogę ją zwiększyć bez konsultacji z lekarzem. Tutejszy ginekolog na pewno powie, że nie trzeba...zostawmy wszystko naturze.
Co mogę jeszcze zrobić? Jak się przygotować by nie było powtórki. Czy dziewczyny, które były w podobnej sytuacji mógłby mi napisać jak wygląda Wasza suplementacja? Dodam, że mój organizm nie odrzuca ciąży, po prostu przestaje bić serduszko mojego dziecka
