Sun, 23 Sierpnia 2009, 13:53:01
Od dwóch dni męczy mnie bezsenność i wkurwienie. Nie wiem, czy tło jest bardziej hormonalne, czy psychiczne.
Mąż mnie znów wkurwia, ale możliwe, że widzę wszystko w krzywym zwierciadle przez to swoje samopoczucie. Z drugiej strony czasem czuję się jakbym właśnie przejrzała na oczy. Całe życie podporządkowałam spełnianiu oczekiwań jego i Hani. Teraz kiedy jestem mniej wydolna życiowo i emocjonalnie, oni czują się zawiedzeni i źli na mnie. A ja liczyłam na zwrot tej wrażliwości, którą im dawałam. Czuję się przegrana, jakbym źle zainwestowała. Hania jest jeszcze mała, i tak dobrze sobie radzi. Wolę, żeby się złościła niż miałaby się zamknąć w sobie. Tylko mnie akurat teraz trudniej sobie z tym przytomniej poradzić. Z mężem odgrywamy rytualny taniec. Proszę, żeby coś zrobił np. sprzątnął po śniadaniu, on robi to w stylu \"mam jedenaście lat, mama kazała\", ja muszę dokończyć sprzątanie, wkurwiam się, on też, potem ma poczucie winy, przeprasza i jeden dzień się stara. Właśnie wczoraj zostałam przeproszona i dziś się stara. Ale mam to w dupie, jestem nawet bardziej wściekła jak widzę te \"starania\", bo one miną jak tylko się uśmiechnę. Na fali złości myślałam, jednak trzeba się rozejść, ale dziś myślę, że musimy iść na terapię małżeńską. Same rozmowy to już za mało.
Przepraszam, że zalewam Was małżeńskimi problemami. Ale teraz akurat to dominuje w moim ogólnym poczuciu bycia nieszczęśliwą.
Mąż mnie znów wkurwia, ale możliwe, że widzę wszystko w krzywym zwierciadle przez to swoje samopoczucie. Z drugiej strony czasem czuję się jakbym właśnie przejrzała na oczy. Całe życie podporządkowałam spełnianiu oczekiwań jego i Hani. Teraz kiedy jestem mniej wydolna życiowo i emocjonalnie, oni czują się zawiedzeni i źli na mnie. A ja liczyłam na zwrot tej wrażliwości, którą im dawałam. Czuję się przegrana, jakbym źle zainwestowała. Hania jest jeszcze mała, i tak dobrze sobie radzi. Wolę, żeby się złościła niż miałaby się zamknąć w sobie. Tylko mnie akurat teraz trudniej sobie z tym przytomniej poradzić. Z mężem odgrywamy rytualny taniec. Proszę, żeby coś zrobił np. sprzątnął po śniadaniu, on robi to w stylu \"mam jedenaście lat, mama kazała\", ja muszę dokończyć sprzątanie, wkurwiam się, on też, potem ma poczucie winy, przeprasza i jeden dzień się stara. Właśnie wczoraj zostałam przeproszona i dziś się stara. Ale mam to w dupie, jestem nawet bardziej wściekła jak widzę te \"starania\", bo one miną jak tylko się uśmiechnę. Na fali złości myślałam, jednak trzeba się rozejść, ale dziś myślę, że musimy iść na terapię małżeńską. Same rozmowy to już za mało.
Przepraszam, że zalewam Was małżeńskimi problemami. Ale teraz akurat to dominuje w moim ogólnym poczuciu bycia nieszczęśliwą.