Thu, 06 Sierpnia 2009, 06:35:04
Aniu!
A może takim miejscem stanie się plaża i możliwość spaceru, samotnej wędrówki nad samym brzegiem morza- choćby krótkiej. Wiesz, ja też mam takie swoje \"wypróbowane sposoby\" na radzenie sobie, które bardzo mi pomogły po stracie Jaśka. Wiem o czym mowa, bo chociaż one nie są 100% skuteczne i nie wystarczają, to są jakimś ważnym dodatkiem. Dla mnie np. takim miejscem było i nadal jest kino- odskocznią, miejscem w jakimś sensie magicznym. Ale to może dlatego, że ja bardzo lubię także sama chodzić do kina.
Mam nadzieję, że także nad morzem uda się znaleźć takie miejsca- wspomagacze, czy sposoby- wspomagacze. Życzę Ci tego z całego serca!
A jeśli chodzi o nastawienie całego wyjazdu bardziej na czerpanie z Ciebie... Wydaje mi się, że czasami za mało my- kobiety, zwłaszcza te nastawione na program \"radzenie sobie\" pokazujemy zarówno sobie, jak i światu naokoło, że przecież w gruncie rzeczy jest wiele chwil, w których jesteśmy jak małe, bezbronne dziewczynki i potrzebujemy chwili uwagi i opieki, a wtedy nabieramy sił w nasze akumulatory, żeby znowu mieć siłę i prawdziwą moc. Nie wiem, czy tak jest w rzeczywistości, ale czasami chyba najtrudniejszym sposobem otwarcia się przed tym drugim jest pokazanie mu siebie, jako słabej istoty, jako słabego człowieka po prostu (a może po prostu człowieka???). Ale to moja refleksja, która niekoniecznie musi być trafna... Po rpostu tak mi przyszło do głowy pewnego dnia i powiedziałam to swojej drużynowej w drużynie harcerskiej, że jako moja pierwsza drużynowa była dla mnie niesamowitym autorytetem, bo wszystko wiedziała, umiała, była taka nieomylna. Natomiast prawda jest taka, że teraz, kiedy nasze relacje są równe ja jeszcze bardziej ją szanuję, bo widzę, że jest także człowiekiem po prostu, który ma swoje słabości, czy trudne chwile i mnie po prostu w jakimkolwiek stopniu potrzebuje!
Życzę Ci dużo pokoju mimo wszystko na wakacjach...
Maria
A może takim miejscem stanie się plaża i możliwość spaceru, samotnej wędrówki nad samym brzegiem morza- choćby krótkiej. Wiesz, ja też mam takie swoje \"wypróbowane sposoby\" na radzenie sobie, które bardzo mi pomogły po stracie Jaśka. Wiem o czym mowa, bo chociaż one nie są 100% skuteczne i nie wystarczają, to są jakimś ważnym dodatkiem. Dla mnie np. takim miejscem było i nadal jest kino- odskocznią, miejscem w jakimś sensie magicznym. Ale to może dlatego, że ja bardzo lubię także sama chodzić do kina.
Mam nadzieję, że także nad morzem uda się znaleźć takie miejsca- wspomagacze, czy sposoby- wspomagacze. Życzę Ci tego z całego serca!
A jeśli chodzi o nastawienie całego wyjazdu bardziej na czerpanie z Ciebie... Wydaje mi się, że czasami za mało my- kobiety, zwłaszcza te nastawione na program \"radzenie sobie\" pokazujemy zarówno sobie, jak i światu naokoło, że przecież w gruncie rzeczy jest wiele chwil, w których jesteśmy jak małe, bezbronne dziewczynki i potrzebujemy chwili uwagi i opieki, a wtedy nabieramy sił w nasze akumulatory, żeby znowu mieć siłę i prawdziwą moc. Nie wiem, czy tak jest w rzeczywistości, ale czasami chyba najtrudniejszym sposobem otwarcia się przed tym drugim jest pokazanie mu siebie, jako słabej istoty, jako słabego człowieka po prostu (a może po prostu człowieka???). Ale to moja refleksja, która niekoniecznie musi być trafna... Po rpostu tak mi przyszło do głowy pewnego dnia i powiedziałam to swojej drużynowej w drużynie harcerskiej, że jako moja pierwsza drużynowa była dla mnie niesamowitym autorytetem, bo wszystko wiedziała, umiała, była taka nieomylna. Natomiast prawda jest taka, że teraz, kiedy nasze relacje są równe ja jeszcze bardziej ją szanuję, bo widzę, że jest także człowiekiem po prostu, który ma swoje słabości, czy trudne chwile i mnie po prostu w jakimkolwiek stopniu potrzebuje!
Życzę Ci dużo pokoju mimo wszystko na wakacjach...
Maria