Wed, 22 Lipca 2009, 10:38:26
Aniu,czasem wydaje mi się,że Paweł się jeszcze z tym nie pogodził,tylko nie chce o tym mówić...jest zły na to,co się stało.W przedszkolu opowiadał dzieciom,że ma braciszka aniołka,a pani powiedział,że Jego braciszek jest chory i umrze,zanim jeszcze Patryk się urodził.Na początku w ogóle nie chciał chodzić na cmentarz do Patryka,teraz czasem też to się zdarza,a jak już tam przyjdzie często nie zachowuje się spokojnie,ale zdarzają się momenty,że rozczula mnie maksymalnie np.kupując wiatraczek dla małego i wbijając go w jego grobek ze słowami \"zobac Patryk jak teraz będzies miał ładnie\" ostatnio wiatraczek zgubił jeden płatek....Paweł uparł się,że go znajdzie,bo Patryk musi mieć ładnie...chodził z 20 minut pomiędzy maleńkimi grobkami w tą i z powrotem,a kiedy powiedzieliśmy mu,że czas do domu,bo płatek się nie znajdzie,popatrzył na mnie ze łzami,złością,żalem i stwierdził,że się stamtąd nie ruszy,bo chce być przy swoim bracie.....albo rozmowa,że chce umrzeć tak jak Patryk,bo chce być blisko swojego brata,pytania,dlaczego Bozia tak zrobił i go zabrał,przecież to był Jego braciszek i on go kocha i na niego czekał...Aniu,nieraz nie potrafię powstrzymać łez,ale muszę tłumaczyć temu małemu człowiekowi coś,czego sama do końca nie rozumiem,staram się zachowywać w takich momentach naturalnie,ale serducho mi pęka....To się tak wydaje,że dzieci są małe i szybko zapomną,nic bardziej błędnego,One to przeżywają tak samo jak i my.Paweł zrobił się również taki trochę bardziej krnąbrny,wiesz,tak jakby swój smutek okazywał złością na cały świat w sytuacjach trudnych.Jemu też daję czas na żałobę,pytałam psycholożki zaraz po porodzie,czy powinnam go brać na pogrzeb Patryka,powiedziała mi,że jeśli nie potrafię przewidzieć swojej reakcji na to wydarzenie (a tak było,bałam się strasznie,że rzucę się na trumnę i miałam ogromną ochotę to zrobić,albo wziąć tą trumienkę i z nią uciec,otworzyć i tulić mojego synka)lepiej żeby dziecko zostało w domu.I tak też zrobiliśmy.Pawełek zobaczył grób brata parę godzin później,wieczorem na\" spokojnie \"wzięliśmy go na cmentarz i pokazaliśmy,że tam jest Jego braciszek,płakał Paweł,płakałam ja i mój mąż także.....Przygotowywałam go na to,że tak może być,mówiłam o chorobie Patryka,wszystko na tyle ile jest w stanie pojąć 4 latek.....A wiesz co załamało go strasznie? Po porodzie w niedzielę o 2:40 wypuszczono mnie we czwartek do domu(nawiasem mówiąc godzinę przed pogrzebem) ,Paweł strasznie sie ucieszył,choć uświadomiliśmy Mu,że w brzuchu już nikogo nie ma,płakał,z drugiej strony cieszył się,że jestem,powtarzałam Mu,synku,teraz już będzie dobrze,mamusia Cię już nie zostawi( 2 razy leżałam w Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi,to 300 km.od naszego domu,wtedy nie widziałam Pawła,tylko rozmawialiśmy przez telefon,potem 2 razy w szpitalu w moim mieście,kolejne rozstanie.... ) i szlag mnie trafia jak o tym myślę,w piątek już zaczął mnie tak dziwnie boleć brzuch,tak jakbym miała zakorkowaną macicę,nie mogłam normalnie za przeproszeniem usiąść na d.... nie bolało,ale niepokoiło bardzo i znów w niedzielę musiałam pójść do szpitala,bo okazało się,że coś zostało w macicy po porodzie i zostawić dziecko,które zapewniałam,że już z nim będę i jest bezpieczny i w ogóle,że będzie dobrze.Nie zapomnę nigdy Jego oczu i tego ogromnego smutku.......Przeszedł dużo jak na takiego malca,dzielny był strasznie,jednak przeżywa to w dalszym ciągu,choć mniej o tym mówi.Często wspomina Patryka,kiedy rysuje rodzinę,to zawsze 4 osoby,dla Niego Patryk istnieje.....Co będzie dalej nie wiem,dzisiaj mija 4 miesiąc od odejścia Malutkiego.....Wierzę,że wszyscy sobie poradzimy,choć jest trudno Aniu.