Tue, 21 Lipca 2009, 20:59:38
A mi Aniu Twój pomysł z przewiezieniem Piotrusia do domu przypomniał chwile, kiedy umierała moja babcia. To było niecały rok przed śmiercią naszego Jasia. Kiedy zapłakana przyjechałam do domu, dowiedziałam się, że lekarz już był i powiedział, że to ostatnio godziny. Od tego momentu czuwaliśmy z braćmi na zmianę przy Babuni do wczesnych godzin rannych, kiedy to odeszła. Potem ubraliśmy ją i leżała tak spokojnie, w swoim pokoju pełnym ulubionych zdjęć bliskich i obrazów. Mieszkam na wsi i tego dnia wieczorem odbyło się pożegnanie zmarłej, przy świecach i z żałobnym śpiewem na ustach. Dlaczego o tym piszę? Bo wydaje mi się, że to bardziej naturalny, godny i dobry sposób odchodzenia, niż na szpitalnym łóżku (choć niestety nie zawsze możliwy po prostu). Piszę także dlatego, żę rozumiem Twoją potrzebę przewiezienia Piotrusia do domu! Trzymam kciuki, żeby się udało!
Twoje słowa Małgosiu o tym, że myślisz o swoich dzieciach, które odchodziły po cichu przypominają mi o tym, jak bardzo żałuję, że nie wiem tak naprawdę kiedy odszedł Jaśko i tego, że widziałam go tylko kiedy go rodziłam a potem dotknęłam tylko przez prześcieradełko. Gdybym tylko wtedy wiedziała, jak ważne jest zobaczenie dziecka???
Myślę, że Piotruś musi być niesłychanie wdzięczny, że ma taką MAMĘ i taką RODZINĘ!
Wspieram myślami przez cały czas!
Twoje słowa Małgosiu o tym, że myślisz o swoich dzieciach, które odchodziły po cichu przypominają mi o tym, jak bardzo żałuję, że nie wiem tak naprawdę kiedy odszedł Jaśko i tego, że widziałam go tylko kiedy go rodziłam a potem dotknęłam tylko przez prześcieradełko. Gdybym tylko wtedy wiedziała, jak ważne jest zobaczenie dziecka???
Myślę, że Piotruś musi być niesłychanie wdzięczny, że ma taką MAMĘ i taką RODZINĘ!
Wspieram myślami przez cały czas!