Mon, 14 Lipca 2014, 08:00:51
Zaszłam na forum jak zawsze z powodu czyjegoś linka. Częściej czytam niż piszę, bo odkąd wkroczyłam w etap przyzwyczajenia, nie przynależę tutaj już tak mocno. Odnalazłam wątek piotrusiowy, nie bez trudności. O dziwo zakończyłam go na tym wierszyku. Wspominam morze z Piotrusiem, Krynicę Morską. Nie sposób nie dopisać... Znów jestem nad morzem, niedaleko tamtego domu. I znów...
Gdy patrzę z drogi na tamten dom, mam w pamięci śmiech, dużo śmiechu, jak to ze znajomymi i z dziećmi. Śmiech, który wcale nie był śmiechem. W środku bywało mi wtedy tkliwie, bywało czule, bywało nawet spokojnie, ale ani razu nie było mi do śmiechu. Jestem w sumie zaskoczona jak wiele mam nadal żalu do siebie i świata o ten śmiech \"z uprzejmości\", żeby nie psuć bliskim humorów. W dodatku na spowiedzi w zeszłym tygodniu okazało się, jak głęboki mam jeszcze żal do Boga. Dobrej spowiedzi. Nie myślę, że niedostatecznie przyłożyłam się do żałoby. Raczej, że jej nigdy nie zamknę na zawsze. Co jakiś czas, z nowej perspektywy trzeba będzie znowu to wszystko podsumowywać. Choć może nie spotkają mnie już często tak radykalne zwroty perspektywy. Od zachłanności na życie do całkowitej rezygnacji i znów do zachłanności. Czy ja się niczego nie nauczyłam? żadnego dystansu? Żyć umiem tylko zachłannie. Już pięć lat tej nauki. Znowu jestem w kropce. Ściskam Was.
Gdy patrzę z drogi na tamten dom, mam w pamięci śmiech, dużo śmiechu, jak to ze znajomymi i z dziećmi. Śmiech, który wcale nie był śmiechem. W środku bywało mi wtedy tkliwie, bywało czule, bywało nawet spokojnie, ale ani razu nie było mi do śmiechu. Jestem w sumie zaskoczona jak wiele mam nadal żalu do siebie i świata o ten śmiech \"z uprzejmości\", żeby nie psuć bliskim humorów. W dodatku na spowiedzi w zeszłym tygodniu okazało się, jak głęboki mam jeszcze żal do Boga. Dobrej spowiedzi. Nie myślę, że niedostatecznie przyłożyłam się do żałoby. Raczej, że jej nigdy nie zamknę na zawsze. Co jakiś czas, z nowej perspektywy trzeba będzie znowu to wszystko podsumowywać. Choć może nie spotkają mnie już często tak radykalne zwroty perspektywy. Od zachłanności na życie do całkowitej rezygnacji i znów do zachłanności. Czy ja się niczego nie nauczyłam? żadnego dystansu? Żyć umiem tylko zachłannie. Już pięć lat tej nauki. Znowu jestem w kropce. Ściskam Was.