Fri, 04 Stycznia 2013, 22:58:03
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Fri, 04 Stycznia 2013, 23:00:44 przez masaiimara.)
Ja często bardziej czuję, jakbym była jednym z Wchodzących i schodzących Eschera. Idę ale równie dobrze mogłabym stać. Pewnie to wypadkowa wielu spraw, które się w moim życiu podziały od ciąży z Piotrusiem ale coraz rzadziej mam poczucie, że coś dobrego w tym wszystkim znajdę. Że wydrapię sens spod brzydoty i brudu.
Dziś u Jespera Juula przeczytałam na temat poczucia winy, że jest jak fotel na biegunach - w nieustannym ruchu ale donikąd cię nie zawiezie. Bywa że moja żałoba zdaje mi się być tym fotelem...
Czasem nawet przez moment wydaje mi się, że może Piotruś jako osoba jest tylko moją fantazją.
I wtedy uznaję, że być może tracę zmysły.
I bywa mi z tym lepiej.
A potem patrzę w lustro z ironią i kpiną i żyję dalej. I wyczuwam ten jeden stopień.
Dziś u Jespera Juula przeczytałam na temat poczucia winy, że jest jak fotel na biegunach - w nieustannym ruchu ale donikąd cię nie zawiezie. Bywa że moja żałoba zdaje mi się być tym fotelem...
Czasem nawet przez moment wydaje mi się, że może Piotruś jako osoba jest tylko moją fantazją.
I wtedy uznaję, że być może tracę zmysły.
I bywa mi z tym lepiej.
A potem patrzę w lustro z ironią i kpiną i żyję dalej. I wyczuwam ten jeden stopień.