Sat, 06 Marca 2010, 01:51:24
Tak mnie boli głowa od płaczu, że aż nabieram dystansu do całej tej sytuacji. Po co tabletki, jak można się znieprzytomnić w naturalny sposób. I widzę, że mi jakaś farsa urosła. Jedna nieważna decyzja pociągnęła następną, aż mi się wszystko wymknęło spod kontroli. Zamiast zabrać Hanię za łeb z przedszkola pozwoliłam jej dokończyć występ w Czerwonym kapturku z firanką na głowie. Weszła na to moja koleżanka w wielkiej ciąży po syna. Przy ubieraniu Hania zaprosiła sąsiada do nas. Na podwórku dołączyła druga sąsiadka w wieku Hani. Bawili się ze dwie godziny świetnie we trójkę, ale potem synek nie chciał wyjść z mamą, która po niego przyszła. Utknęłam we własnym domu z kobietą, która ledwo chodzi i nie przestaje gadać o pomiarach główki i brzuszka, i jak to zorganizuje jak młody się urodzi i że vis a vis to mają ciężko, bo urodziły im się trojaczki, a ja to świetnie wyglądam i w ogóle nie widać... - znacząco zawiesiła głos. Potem dołączył tata dziewczynki, która też nie chciała iść i on też postanowił poczekać aż zachce. A że ma półtorarocznego syna (oczywiście), zaczęli nad moją głową przerzucać się uwagami, czy drugie dziecko jest obowiązkowo grzeczniejsze niż pierwsze i dlaczego. Znowu chce mi się płakać. A mój mąż, gdy wrócił z pracy zapytał czemu im nie powiedziałam czegoś. Właśnie to pytanie było mi potrzebne, żebym sobie lepiej zdała sprawę jaka jestem bezwolna i słaba. I sama sobie winna, bo każdy wie co powiedzieć w takiej sytuacji.
Nie muszę Wam mówić, jest bosko.
Nie muszę Wam mówić, jest bosko.