Mon, 18 Stycznia 2010, 02:24:25
Mysle, ze zadna rzecz, ktora jest podejmowana dla zmarlych dzieci i ze wzgledu na nie, czy to bedzie uporzadkowanie grobu (dla mnie to OGROM, bo konkret, przy ktorym mozna nawet fizycznie sie zmeczyc i biale kwiatki tez takie realne) czy \'tylko\' jedna mysl o nich, czy lza, czy zapalenie swieczki w oknie, czy znajomy uscisk w gardle... nie jest dzialaniem w prozni.
Ze jest jakas rzeczywistosc, ktorej tutaj nie rozumiemy, nie doswiadczamy i dopiero smierc dzieci (a mistycy to maja swoje wlasne drogi do zrozumienia tej rzeczywistosci) otwiera przed nami mala szparke, ktora cos nam pokazuje. I moze dlatego tak trudno to wszystko ponazywac, podefiniowac, i tyle przewrotnych pytan w nas i spoza nas - bo to jest zupelnie INNE, gdzies z innego swiata.
I my tez jestesmy inne po tym wszystkim... I moze to jest to okazywanie i przerabianie na dzialanie tej milosci: bycie przemienionym przez dzieci.
Ze jest jakas rzeczywistosc, ktorej tutaj nie rozumiemy, nie doswiadczamy i dopiero smierc dzieci (a mistycy to maja swoje wlasne drogi do zrozumienia tej rzeczywistosci) otwiera przed nami mala szparke, ktora cos nam pokazuje. I moze dlatego tak trudno to wszystko ponazywac, podefiniowac, i tyle przewrotnych pytan w nas i spoza nas - bo to jest zupelnie INNE, gdzies z innego swiata.
I my tez jestesmy inne po tym wszystkim... I moze to jest to okazywanie i przerabianie na dzialanie tej milosci: bycie przemienionym przez dzieci.