Mon, 30 Listopada 2009, 03:14:02
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Mon, 30 Listopada 2009, 03:18:21 przez Malgosia.)
Śmierć dziecka to jak \"wielki wybuch\", niszczy nasz świat tworząc rozpaloną kulę nowej gwiazdy, złozonej z rozpaczy i smutku. A my jesteśmy maleńką planetą krążącą wokół niej, tak blisko, że parzy nas nieustannie. Ale wszczechświat się rozszerza i z czasem powoli oddalamy się od źródła bólu. A ponieważ orbity planet są elipsami, krążąc to zbliżamy się do niego, to oddalamy, wciąż zwiększając tę elipsę, aż osiągniemy na tyle bezpieczną odległość, z której nasza gwiazda już nie parzy, a daje ożywcze ciepło.
Aniu, stan, w którym jesteśmy po stracie jeszt całkowicie niezrozumiały: i dla nas (pamiętam, jak zupełnie nie poznawałam siebie) i dla innych (zwłaszcza tych, co są z Marsa). Można jedynie próbować przetrwać kolejny, dzień, godzinę, chwilę.
I ja też się czuję taka bezradna i bezsilna myśląc o felernym urządzeniu tego świata. Co dzień myślę o tych tysiącach umierających dzieci z głodu, chorób i wojny, (wiem, wiem, to takie melodramatyczne)
Ściskam mocno
Aniu, stan, w którym jesteśmy po stracie jeszt całkowicie niezrozumiały: i dla nas (pamiętam, jak zupełnie nie poznawałam siebie) i dla innych (zwłaszcza tych, co są z Marsa). Można jedynie próbować przetrwać kolejny, dzień, godzinę, chwilę.
I ja też się czuję taka bezradna i bezsilna myśląc o felernym urządzeniu tego świata. Co dzień myślę o tych tysiącach umierających dzieci z głodu, chorób i wojny, (wiem, wiem, to takie melodramatyczne)
Ściskam mocno