Tue, 17 Listopada 2009, 13:27:59
Aniu, jesli teraz mozemy mowic o pustyni w kwestii poronien, to w 2002 roku to byla megapustynia.
Z chwila wejsca do szpitala z podaniem kartki poloznej z opisem z usg moje dziecko stalo sie niebyle. Po prostu - w szpitalu nie bylo dziecka, a ja nie bylam matka. I weszlam w te konwencje starajac sie tylko skupic na jednej mysli, \'chce do domu\'. Za drugim razem - podobnie, choc ciut lepiej. Bylam pacjentka, ktora nalezy omijac szerokim lukiem. Opatrzec milczeniem i uciekaniem ze wzrokiem. Nie ma kontaktu z pacjentka, nie ma problemu. Po wyjsciu ze szpitala - czy to przychodnia, czy rodzinne spotkanie, nadal to samo. Wszyscy udajemy, ze nic sie nie stalo, jakby nigdy, zadego dziecka nie bylo. Wszyscy czekamy na DRUGIE dziecko. A ja wiedzialam, ze moje drugie dziecko, juz bylo, w walentynki robilismy test...
Wtedy, w 2004 roku, wchodzac w \'dzialania\', nie mialam bladego pojecia, z iloma problemami musimy sie zmierzyc doswiadczajac poronienia.
--------------
Na pytanie, jak sie czujesz, nie ma dobrej odpowiedzi. Bo otoczenie oczekuje \'ze dobrze\' i oddycha z ulga - nawet jesli ktos jest bardzo empatycznie nastawiony - ze sie nie zaczyna smutnych tematow.
Codziennosc jeszcze dlugo bedzie szara.
Wraz ze smiercia dzieci poczulam sie, jakby mi ktos dopisal 1 do moich lat, ale na poczatku. Nagle stalam sie blisko 130 letnia kobieta.
Problemy dnia, te male i te \'wieksze\', problemy znajomych staly sie smieszne w porownaniu do doswiadczenia smierci. Rzeczy nabraly innego wymiaru. I tak jest do dzisiaj.
---------------------------
Aniu, kilka miesiecy po smierci dzieci nie potrafilam marzyc. Nie potrafilam w ogole sobie siebie wyobrazic za miesiac, pol roku, dwa, piec lat...
Ale marzenia wrocily.
Duzo sil. Duzo cieplych mysli dla Was.
Monika
Z chwila wejsca do szpitala z podaniem kartki poloznej z opisem z usg moje dziecko stalo sie niebyle. Po prostu - w szpitalu nie bylo dziecka, a ja nie bylam matka. I weszlam w te konwencje starajac sie tylko skupic na jednej mysli, \'chce do domu\'. Za drugim razem - podobnie, choc ciut lepiej. Bylam pacjentka, ktora nalezy omijac szerokim lukiem. Opatrzec milczeniem i uciekaniem ze wzrokiem. Nie ma kontaktu z pacjentka, nie ma problemu. Po wyjsciu ze szpitala - czy to przychodnia, czy rodzinne spotkanie, nadal to samo. Wszyscy udajemy, ze nic sie nie stalo, jakby nigdy, zadego dziecka nie bylo. Wszyscy czekamy na DRUGIE dziecko. A ja wiedzialam, ze moje drugie dziecko, juz bylo, w walentynki robilismy test...
Wtedy, w 2004 roku, wchodzac w \'dzialania\', nie mialam bladego pojecia, z iloma problemami musimy sie zmierzyc doswiadczajac poronienia.
--------------
Na pytanie, jak sie czujesz, nie ma dobrej odpowiedzi. Bo otoczenie oczekuje \'ze dobrze\' i oddycha z ulga - nawet jesli ktos jest bardzo empatycznie nastawiony - ze sie nie zaczyna smutnych tematow.
Codziennosc jeszcze dlugo bedzie szara.
Wraz ze smiercia dzieci poczulam sie, jakby mi ktos dopisal 1 do moich lat, ale na poczatku. Nagle stalam sie blisko 130 letnia kobieta.
Problemy dnia, te male i te \'wieksze\', problemy znajomych staly sie smieszne w porownaniu do doswiadczenia smierci. Rzeczy nabraly innego wymiaru. I tak jest do dzisiaj.
---------------------------
Aniu, kilka miesiecy po smierci dzieci nie potrafilam marzyc. Nie potrafilam w ogole sobie siebie wyobrazic za miesiac, pol roku, dwa, piec lat...
Ale marzenia wrocily.
Duzo sil. Duzo cieplych mysli dla Was.
Monika