Wed, 21 Października 2009, 19:30:01
Ech.
Kilka dni po pogrzebie byłam jakby w szoku. Nie czułam, że Piotruś umarł naprawdę. Potem przyszedł bunt i eksplozja negatywnych uczuć wszystkich jakie znam, dopadały mnie poza moją kontrolą. Teraz jakaś rezygnacja chyba, uczucia trochę przytłumione, myślenie nadal mało precyzyjne, minimum obowiązków. Mąż jest dla mnie bardzo dobry. Hania działa jak barometr moich nastrojów, wtedy muszę się ogarnąć.
Taka żałoba to duży wysiłek, a w nagrodę nie ma żadnych fajerwerków, tylko można w miarę żyć.
Kilka dni po pogrzebie byłam jakby w szoku. Nie czułam, że Piotruś umarł naprawdę. Potem przyszedł bunt i eksplozja negatywnych uczuć wszystkich jakie znam, dopadały mnie poza moją kontrolą. Teraz jakaś rezygnacja chyba, uczucia trochę przytłumione, myślenie nadal mało precyzyjne, minimum obowiązków. Mąż jest dla mnie bardzo dobry. Hania działa jak barometr moich nastrojów, wtedy muszę się ogarnąć.
Taka żałoba to duży wysiłek, a w nagrodę nie ma żadnych fajerwerków, tylko można w miarę żyć.