Fri, 16 Października 2009, 00:19:01
Nikto współczuję Ci gorąco śmierci Taty. Mój odszedł w lutym. Między grobem Piotrusia i Dziadka jest może 20 metrów. Nie szukam sensu w śmierci Piotrusia, bo stanowczo jej odmawiam sensu. Jakby mogło być coś ponad jego życiem, coś ważniejszego. Jak umiera ktoś starszy, nie zastanawiamy się nad sensem jego śmierci tylko życia. Z drugiej strony wierzę, że Bóg mógł go uzdrowić, a nie zrobił tego. I pytam dlaczego. Nie mam nic do stracenia. Całe życie mam tak, że można zadawać wszystkie pytania. Kiedy Piotruś jeszcze czuł się lepiej, stawiano nam pytanie co po porodzie, czy chcemy go na siłę ratować. Po dniach rozmyślań, byłam zrozpaczona i zadziwiona, że są pytania, na które nie można odpowiedzieć, bo trzeba by znać przyszłość. Jednak przyszłość też daje się przewidzieć w pewnym momencie. Piotruś przestał się ruszać, sądzę, że stracił przytomność, serce biło, ale on umierał.
Jasiu zapalę, dziękuję.
Jak płaczę sama to trwa to dłużej, nie mogę się wypłakać do końca. Ale to chciałam usłyszeć, że to nic płakać do poduszki. Nie zawsze mogę i chcę angażować męża. Moniko też nie rozpaczam przy Hani. Na szczęście chodzi do przedszkola, więc mam trochę swobody.
Wróciłam z mszy u Dominikanów z okazji Dnia Dziecka Utraconego. Było bardzo budujące kazanie. Na spotkanie po mszy zostało ze 40 osób. Były małżeństwa, które straciły dzieci 30 lat temu i teraz temat do nich wraca. Poruszyło mnie to bardzo.
Jasiu zapalę, dziękuję.
Jak płaczę sama to trwa to dłużej, nie mogę się wypłakać do końca. Ale to chciałam usłyszeć, że to nic płakać do poduszki. Nie zawsze mogę i chcę angażować męża. Moniko też nie rozpaczam przy Hani. Na szczęście chodzi do przedszkola, więc mam trochę swobody.
Wróciłam z mszy u Dominikanów z okazji Dnia Dziecka Utraconego. Było bardzo budujące kazanie. Na spotkanie po mszy zostało ze 40 osób. Były małżeństwa, które straciły dzieci 30 lat temu i teraz temat do nich wraca. Poruszyło mnie to bardzo.