(Fri, 28 Kwietnia 2017, 00:10:44)joannakrk napisał(a): [ -> ]Dziękuję za odpowiedź. Mogę prosić o namiary na priv?
U nas nie ma Prywatnych Wiadomości, są wyłączone.
Dopiszę, bo to zabrzmiało niekompletnie i przez to dwuznacznie, że to tylko PW jest nierealne technicznie, a reszta już byłaby swobodnie. Ale ja i tak unikam privów wszędzie i mam do tego taki mało powszechny zwyczaj, że z założenia nie ujawniam namiarów do siebie. Zdarza mi się to naprawdę bardzo rzadko. Czasem poprzez Staff coś można mi przekazać, jeśli komuś zależy by nie było to publicznie. Więc to nie jest niezależny kontakt, prędzej się sprawdza jako rzadkie przekazanie wiadomości w jedną stronę. Jeśli to coś ważnego tego typu, to możesz tak spróbować zrobić. Ale na pewno nie musisz zaspokajać tylko mojej ciekawości, bez przesady, jeśli to zbyt osobista sprawa.
Czasem sama korzystam z podanych przez kogoś namiarów, jednak to jeszcze mniej praktyczne bywa, bo unikam przy tym zwykle nadal ujawniania własnych, więc bezpośrednie maile się nie nadają. Jak widać moje podejście rodzi praktyczne ograniczenia, ale to u mnie normalne.
Jest jedna dobra strona tego medalu - dzielenie się myślami publicznie, to więcej osób może na tym skorzystać.
Ponadto to pozwala innym skorygować błędy, coś dopowiedzieć od siebie. Mniejsze ryzyko złych sugestii, braku kontroli nad tym i jeszcze coś by tu można powymieniać z wad privów.
(Fri, 28 Kwietnia 2017, 21:11:26)Ika napisał(a): [ -> ]Amelia razem z sesi89 doszłyśmy, że naszym tatusiom należy się jednak 4 dni:
http://kadry.infor.pl/kadry/indywidualne...iecka.html
https://www.portalfk.pl/urlopy-i-inne-zw...-6132.html
Moje Kochanie dostało w poprzedniej pracy 2 dni teraz też. Ale może rzeczywiście uda się jeszcze teraz by był z nami - jeżeli zdecyduje się na ich wzięcie.
Ika, zaśmiałabym się, gdyby to było naprawdę śmieszne, że nie sposób polegać bezkrytycznie na portalach księgowo-kadrowych. I to znanych. Zresztą na naszym tak samo nie należy bezkrytycznie polegać. Ale jak tu się zaśmiać, gdy szuka się wsparcia merytorycznego u siedzących w danej tematyce, a także tam trafiają się tak poważne niedoróbki, że można całkiem się zgubić, w co wierzyć?
Sprawa urlopu okolicznościowego nie jest taka oczywista i również moje amatorskie wypowiedzi tutaj, zresztą we wszystkich tematach, są obarczone często uproszczeniami, między innymi dlatego, że zwykle dotyczą konkretnego kontekstu, a nie każdego przypadku indywidualnego. Nawet teraz, gdy zajrzałam do moich starych postów stąd, to widzę, co za bardzo uprościłam, a ile pewnie nie zauważyłam jeszcze...
Do tego lata mijają, zmieniają się przepisy albo, co gorsza, te się niby nie zmieniają, ale jakimś cudem zmieniają się wytyczne, interpretacje, wykładnie, dochodzą jakieś wyroki, powstają nowe tendencje w podejściu itd.
A my w tym mamy się odnajdować, gdy roi się od sprzecznych wypowiedzi "fachowców" nawet na tych samych portalach zawodowych. Jak w takiej sytuacji, będąc w tematyce niezorientowanym lub zorientowanym tylko ogólnie, ocenić w razie potrzeby, kto pisze logiczniej, kto zaś nie i czemu?
Czasem lepiej być ostrożnym. Bo czym innym jest skorzystać z jakiejś luki czy dwuznaczności bez konsekwencji zwłaszcza na swoje ryzyko, a czym innym popchnąć kogoś drugiego do "awantury" formalnej w sytuacji niejednoznacznej albo narazić na konsekwencje nie tylko formalne, ale i finansowe później przy odkręcaniu chociażby nienależytych świadczeń itp.
Czasem diabeł tkwi w szczegółach, a czasem to specyfika konkretnych sytuacji jest decydująca, a nie jakieś generalne porównanie przypadków.
Proszę, masz prosty przykład sprzeczności z jednego powyższych serwisów, żeby daleko nie szukać, sprzeczności z tego samego stanu prawnego, bo zmian w tym czasie nie było żadnych w poruszanej tam kwestii. A choć to na inny, to za to oklepany już mocno temat, bo o macierzyńskim, więc to jeszcze wymowniejsze jako przykład pod rozwagę w ślepym zaufaniu do "profesjonalnych" miejsc.
Dwa teksty porównaj.
Pierwszy jest starszy, z marca 2015, nie widzę przy nim daty, ale widać przy komentarzach, z których do tego jedną osobę całkiem dobrze kojarzę. Zresztą i bez tego kojarzę artykuł, oba kojarzę. Jednak to ważne, bo w pierwszym momencie myślałam, że oczy mnie mylą przy drugim i że były oba w czasie w kolejności jednak na odwrót. Ale nie były... No i moje kojarzenie, to nie dowód, a tak możesz sama czarno na białym zobaczyć skalę i czas wprowadzania w błąd.
Ten drugi jest raptem z 20 kwietnia 2016, późniejszy, młody wręcz.
http://kadry.infor.pl/urlopy/macierzynsk...kiego.html
http://kadry.infor.pl/urlopy/macierzynsk...iecka.html
I tak z przykładu zwykłej sprzeczności i typowego powodu do podchodzenia z dystansem do wyjaśnień na takich stronach, mamy przykład sprzeczności wręcz groteskowej, bo przy tym cofającej w rozwoju portalowy poziom wiedzy o obowiązującym stanie prawnym. Wiarygodność żadna w takim wypadku w niejednej sprawie mniej oklepanej, w tym poronieniowej, ale czemu by tylko w tym? To raczej ogólnie nie wygląda na kompetentne pisanie tych artykułów tylko przez poważne osoby i wyłącznie po zgłębieniu każdego tematu. To raczej zwykłe pobieżne copywriterstwo chyba, czy jak to nazwać... I jeśli to byłaby reguła, to zapewne merytoryczność bez zarzutu trafia się tam i w innych tekstach jak ślepej kurze ziarno, czyli niekiedy pewnie tak, ale nie zawsze i to nawet obecnie, w czasach już powszechniejszego rozeznania. Może to i w typowych sprawach księgowo-kadrowych dobre miejsce, ale... mnie zaufanie zmalało w tych mniej typowych.
Można przeżyć załamanie, gdyby się nieźle nabrać i tak "doinformować" nowszą i "pewną" niby "wiedzą" z tak poważnego portalu, bo to naprawdę jest portal znany w branży.
Dzieli oba teksty tylko rok, w ciągu którego zmian w prawie nie było w poruszanej kwestii, jak wspomniałam. Gdyby chociaż chronologia była odwrotna, to bym mogła uznać, że z tak wstydliwym opóźnieniem coś wreszcie zaczyna świtać we właściwym kierunku tamtejszym piszącym. Choć i tak to starsze niezbyt brzmiało w wydźwięku przyjaźnie, bo oprócz wzmianek na początku o dokumentacji medycznej i definicji poronienia potem nawiązywało także do wypowiedzi ekspertów o nieprzychylnym zdaniu, a to daje łącznie podtekst dyskredytujący. Bo przez to potem łatwiej zasugerować się społeczeństwu, że od pewnego czasu chyba tylko naciągamy luki dla uzyskiwania korzyści materialnych, bo teraz inni muszą nam uznawać to czy to, nawet niechętnie, a pracodawca "niestety nie może podważyć", skoro już ten Akt Urodzenia mamy, chociaż to "tylko" poronienie, choć eksperci jakoś tego jednomyślnie nie widzą. Proporcje klimatu tekstu dla mnie nie były pro naszych praw po poronieniu. Jednak ten tekst je uznawał, więc lepsze to niż nic.
Ale żeby następnie bez żenady w roku 2016 siać tekstami żywcem przypominającymi linię tekstów sprzed lat 10-15-tu...
Wniosek płynie jeden - przynajmniej częściowo autorzy są mało wiarygodni w swoich umiejętnościach, bo może jeden coś wie, drugi nie, każdy napisze, co chce, wiedzy to nie gwarantuje u nikogo, a szukający informacji nie będzie w stanie wychwycić jej poziomu u autorów, by ocenić, czy zasługują na wiarę. Więc nie zdoła oddzielić ziarna od plew, chyba się się douczy z tematu lepiej niż tamci. Tylko co mu już wtedy po nich? Poderwane zaufanie się lekko nie naprawi, a zaufanie w poziom prezentowanej wiedzy na portalu spada. Tylko że to jest portal pretendujący w artykułach do eksperckiego czy mi się zdaje? W Waszych oczach chyba tak by pretendował, a jak widać, trzeba oczy mieć dookoła głowy także w czasie czytania tam. Jak patrzę na te tytuły, wyeksponowane opisy zawodowe przy nazwiskach autorów, te sugestie wiedzy, znajomości dogłębnej tematów, wykształcenie branżowe - cały ten chłam uwiarygadniający w stosunku do czytelnika, że ma do czynienia z profesjonalistami z dziedziny tykanej w tekście i umiejętnościami interpretowania prawa z opisywanego zagadnienia, to mną rzuca w dwójnasób - to jest karygodne wobec zwykłych ludzi, którzy się na to nabierają. Gdyby nie to eksponowanie "eksperckie", to by plama mniej raziła.
W każdym razie lepiej strać złudzenia, że możesz na takich portalach polegać w ciemno. Czytać musisz z rezerwą. Owszem, ja też na nich się uczę niejednego, ale w tym rzecz, że z biegiem czasu traktuję je coraz częściej raczej jako rekonesans, interpretację czyjąś lub opinię, ale już nie wyrocznię, bo widzę kolejne dno w różnych aspektach i znam już za dużo wyjątków od reguł. Za to za mało mamy utartej korzystnej linii wyroków w pewnych sprawach i czuję się niekiedy tak, jakby w razie spraw w sądzie niejedna groziła nieprzewidywalnym wyrokiem. Czasem się wtedy już zastanawiam, czy sama wiem cokolwiek porządnie, by przewidywać efekt.
To właśnie z powodu takich sprzeczności warto być ostrożnym przy czytaniu różnych wypowiedzi, nawet w stosunku do tego samego źródła, któremu normalnie by się ufało. Jak w niejednej sprawie i w tej są szczegóły, w których tkwi diabeł, a zdania co do dni okolicznościowego też są podzielone. W praktyce może być różnie. To nie jest urlop w określonym wymiarze przysługujący zawsze i każdemu bez żadnych dodatkowych warunków tylko dlatego, że się dziecko urodziło martwe czy zmarło. To nawet nie jest urlop w rozumieniu dosłownym, nie ma co go porównywać do macierzyńskiego czy wypoczynkowego jako uprawnienia urlopowego powstającego z mocy prawa i po powstaniu niepodważalnego przez pracodawcę czy spełnienie innych warunków.
Jeśli pochowasz dziecko, a wiem z wypowiedzi, że w Twoim wypadku to jest rzeczywisty kierunek, to możesz się z mężem pokusić o kolejne 2 dni okolicznościowego i może Ci w kadrach przejdzie, więc czemu nie spróbować. Właściwie jest tylko jeden powód na nie - w razie czego można być "do tyłu" o wolne niepłatne i być może jakieś konsekwencje formalne, ale nie znam ich natury na dzisiaj na tyle dobrze, by je oceniać. Ale spróbować można, jakoś szlaki się próbami przeciera, choć ja nie znam osobiście przypadków 4 dni po poronieniu, jednak to nie świadczy o tym, że to niemożliwe czy niepoprawne. Czasy się przecież zmieniają, może teraz jest inna tendencja w środowisku kadrowym i w praktyce pracodawców w decyzjach, a nie tylko w dyskusjach akademickich. Więc może, kto wie. Jestem ciekawa uzasadnień w takich razach, o ile jakieś padają pisemnie z całym wywodem argumentacji i odwołań się do orzecznictwa zwłaszcza albo interpretacji właściwych jednostek. Tego najbardziej jestem ciekawa, bo niewiele mam okazji widzieć prawniczo wiążących, a przetrawiam sobie tok rozumowania, jakiego ktoś użył i oceniam, na ile mnie to też przekonuje. Bo czasem przekonuje, nawet jeśli widzę nadal jakieś ryzyko czy lukę w przeciwną stronę. Znajomość innej perspektywy pomaga również lepiej przewidywać i wykorzystywać nowe argumenty w kolejnych sprawach. Wiec byłabym ciekawa, jeśli spróbujesz, jak to się potoczy i jakie padałyby formalne uzasadnienia, o ile jakieś padną. Tu, poza sądem pracy oczywiście, chyba PIP byłby najwłaściwszy do oceny, ale dotąd nie natrafiłam.
Natomiast o Sesi89 nie mam pojęcia, czy pochowała czy też planuje pochować dziecko, bo nie widzę nigdzie takiej wypowiedzi. Ale jeśli nie, to według mnie ani ona, ani ojciec jej dziecka nie mają uprawnień do kolejnych 2 dni okolicznościowego, niezależnie od tego, co w portalach księgowo-kadrowych napisano.
Sama rejestracja i akty USC nie mają tu znaczenia pierwszorzędnego, dla sprawy ewentualnych 4 dni okolicznościowego na pewno nie mają, bo niby jaki? Pogrzeb za to ma. Pojęcia nie mam, Iko, czemu w pierwszym linkowanym przez Ciebie artykule szermują tylko śmiercią, samym zgonem i aktami USC. Odwołują się do przepisu wybiórczo, o pogrzebie nawet się nie zająknęli, więc mam poczucie, że to tak samo niepewne gadanie. Wspomniany przepis jest chyba w przedostatnim tu moim poście, choć sprzed lat, bo temat nie jest długi, więc wisi nam niemal przed oczami powyżej i nie będę go teraz ponownie kopiować. Ale ja w nim odwołanie do pogrzebu jako podstawy widzę jawne. Więc z tego linkowanego artykułu wychodzi przez to w jakimś stopniu ponownie powierzchowna informacja, jak z tego o macierzyńskim - za dużo treści pozlepianej nieprecyzyjnie, skrótów myślowych i choć fragmenty się zgadzają, to niekoniecznie sens całokształtu wynika z tego interpretacyjnie pełny dla laika. Prawie taki jest, może i blisko, ale w prawie bywa tak, że to "prawie czyni różnicę." Zwłaszcza laikowi, który sam się nie domyśli łatwo pominiętych detali. Mnie na przykład na pierwszy rzut oka byłoby trudno zauważyć miejsca wątpliwe, gdybym się z tym nie stykała dłużej. A tak zauważam, choć dalej nie wiem, jak się kształtuje ostateczne rozstrzygnięcie - czy to ma znaczenie, czy nie. Ale nawet jeśli trafem jest tak, jak twierdzi ten tekst, to brak precyzji nadal widać.
Choć przyznam się też, że ja za to tego drugiego artykułu z limitowanym dostępem nie czytałam, a ten mnie bardziej intryguje. Wy zapłaciłyście za dostęp i widzicie cały? Może jest tam coś ciekawego, ale wątpię by generalnie w stosunku do wszystkich obalało prawidłowo przeszkodę, o której teraz myślę, tj. warunek pogrzebu. Nie wykluczam, że może coś w konkretnym przypadku pytającego, ale ogólnie jakoś nie bardzo to widzę. A weźcie też pod uwagę, że to tekst sprzed 7 lat i choć ten kawałek przepisów się nie zmienił, to reszta uległa pod naszym kątem sporym zmianom. W 2010 w przepisach był inny stan prawny od omawianego, zaś poza samymi przepisami to już podejście całkiem się pozmieniało. Więc tym bardziej nie myślę, by kontekst z linka był dosłownym odpowiednikiem obecnego stanu, bo wtedy jednak nie interpretowano zbyt chętnie poronienia jako martwego urodzenia. Może więc faktycznie obecnie, po zrównaniu urodzeń i poronień w paru względach poza dokumentacją medyczną... I o ile jest organizowany pogrzeb...
Ale i tak to zła analogia, gwoli ścisłości, ponieważ ten tekst dotyczy innego kontekstu interpretacyjnego, choć w nim też musiało chodzić o pogrzeb jako istotę, a to według mnie może być akurat ważne i wtedy, i dzisiaj. Czemu tak myślę, nie bardzo umiem teraz bliżej opisać, bo mam jeszcze kilka spraw do ogarnięcia, a czasu i sił jak zawsze za mało w stosunku do potrzeb, zaś moje zawiłe wywody myślowe na ten temat są dla mnie samej za trudne do szybkiego przełożenia na słowo pisane. Czego też żałuję, bo takie wymiany zdań i doświadczeń też są cenne.
I tak się rozpisałam bardzo, może na temat poboczny, ale lepiej żebyście były mniej ufne. Bo mną Wasza wiara w cudze pewniki artykułowe wstrząsnęła. Sama nie wiem, czemu na tyle mocno, ale to z tego powodu się zawzięłam pisać. Dobrze, że długi weekend, to nie musiałam do pracy wstawać. Zrobiłam straszne OT i chyba mnie Admin zadusi wyrzutami za niego, nic tylko się w piersi bić na kolanach, ale sama nie wiem, gdzie by to przenieść pasowało. Bo tu nie bardzo pasuje zostawić jak leci, a pomysłu nie mam, które odciąć, a które nie. Bo coś powinno zostać, nie wszystko jest czystym OT, więc powinno, w tym jakiś krótszy pewnie sygnał, że linki, którymi się posługujecie, nie są wyroczniami i całkiem śmiało mogą się mylić. W końcu ktoś ten temat też znowu będzie kiedyś czytał i co, jeśli to by były falstarty w przekonaniu, że na pewno każdemu się należy 4 dni bez wnikania? Bardzo mi zależy, zanim mnie Staff wyedytuje do niemal zera, żebyście wyciągnęły z tego wniosek, że to nie jest najważniejsze w moim przekazie, czy te 2 dni w tą, czy tamtą, choć cieszyłabym się, gdyby przysługiwały nam zawsze 4 dni i tego Wam mogę życzyć, bo nie wykluczam, że taki wniosek jest prawidłowy, zwłaszcza w ostatnich latach. Warto swoje prawa znać i umieć je wyegzekwować, kiedy odczuwa się taką potrzebę. A temat merytorycznie jest rzeczywiście także ciekawy. Jeśli jakoś się ogarnę, to może do tego wrócę.
Za to zasada ograniczonego zaufania w to, co twierdzą ludzie, którym mamy tendencję wierzyć na słowo, tu czy tam, jest fundamentalna w niektórych momentach. W takich chwilach cieszę się, że u nas regulaminowo jest zapisane, nie to nie jest forum eksperckie. Jest szansa, że ślepo nikt nie potraktuje tutejszych tekstów jako wyroczni ani prawniczo, ani medycznie. To byłoby straszne ryzyko i nieszczęście.